niedziela, 3 listopada 2013

Nauka angielskiego...część 1

Moja przygoda z językiem angielskim zaczęła się w V klasie podstawówki. Zaliczałam się  do jednego z pierwszych roczników, którym zamiast obowiązkowego i królującego przez długie dziesięciolecia języka rosyjskiego (przez niektórych zwanego złośliwie radzieckim ;-)) wprowadzono właśnie angielski. Cóż, główną metodą nauczania języków w tamtych czasach była krytykowana i odrzucana dziś metoda audio-wizualna, w której brakowało autentycznych tekstów pochodzących np. z czasopism czy książek. Największą wagę przykładano do gramatyki i teksty znajdujące się w ówczesnych podręcznikach były pisane przede wszystkim po to, by uwidocznić dane zagadnienie gramatyczne.Moim zdaniem miało to swoje plusy i jako dziecko kompletnie nie zwracałam na to uwagi.
Bardzo lubiłam moją pierwszą książkę do nauki angielskiego i chyba żaden podręcznik do nauki języka (później także niemieckiego) nie zyskał już takiej sympatii jak ten. Książka ta to "I learn English" autorstwa pań Michalskiej i Oyrzanowskiej, na której wychowało się podobno nie jedno pokolenie anglistów. Do podręcznika dołączone były na początku płyty winylowe (jak ja tęsknię za takim old schoolem..), a potem kasety magnetofonowe (dziś także już  symbol minionych bezpowrotnie czasów). Ale do roboty:

Oto okładka:



Książka składała się z dwóch części, w obydwu głównymi bohaterami była miła stereotypowa rodzina Johnsonów: tata, mama, syn - Jimmy i córka Betty. Rodzina miała swoją pomoc domową Alice, a także ogrodnika, więc chyba nieźle im się wiodło :-) Ważną część rodziny stanowiły także zwierzątka: pies Jock, kot Tom i odwiedzająca je wiewiórka o wdzięcznym imieniu Hop.
















Zawsze śmieszył mnie nauczyciel bez oczu, aż się prosiło, żeby dorysować mu źrenice :-) Jak widać na obrazku wyżej panu ogrodnikowi też ich pożałowano...






Nauka liczebników...


Typowy poranek Betty:



I znowu pan ogrodnik bez oczu :-)



stopniowanie przymiotników, najlepszy jest przykład kotów ;-) A po prawej stronie w dolnym rogu uroczy wierszyk o braciszku.



Coś z dnia jak co dzień:





Część druga była bardziej interesująca, przede wszystkim dlatego, że teksty były trochę dłuższe i bardziej sensowne. Niektóre zdania z czytanek potrafię wyrecytować z pamięci nawet dziś, np. ten wierszyk :-)



Mimo, że rodzina Johnsonów towarzyszyła dzieciom od początku książki, prezentacji postanowiono dokonać dopiero w drugiej części:



Dni tygodnia...biedna mama, zgodnie ze stereotypami wykonuje domowe zadania przez cały tydzień. Nie jest do końca jasne co robi w niedzielę, ale podkreślono, że ojciec i syn mają wtedy wolne, więc pewnie bidulka robi im obiad :-(





Pory roku i miesiące...










Były też święta i sporty zimowe:




Najbardziej w tej książce lubiłam jednak bajki. Jako pierwsza Królewna Śnieżka:



Była też bajka o słoniątku:











I moja ulubiona opowieść o kocie, który chodził własnymi drogami i wstrętnym chłopie, który go wygonił z jaskini  :-)
















Lubiłam też słynną opowieść o Lassie:






Niestety książeczka się skończyła, i trzeba było powiedzieć goodbye...





Na końcu zdjęcie mojego asystenta podczas pracy :-)))






























12 komentarzy:

  1. Książeczka wygląda na bardzo sympatyczną, ja miałam inną, bardziej "nowoczesną" ;-)
    Kotek poliglota - też chce się uczyć języków :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, bardzo lubiłam się z niej uczyć, a najbardziej podobały mi się bajki :-)
    A Kubuś ogólnie bardzo interesuje się książkami, zwłaszcza ich drapaniem :-))

    OdpowiedzUsuń
  3. Nostalgia!!! Ja tez pamietam i tesknie za ta ksiazka! Znalazlem kilka na allegro i planuje wlasnie kupic (ucze dzieci angielskiego). Kupilem wczesniej i korzystam z serii Chatterbox, z ktorych tez sie uczylem jak bylem maly :)

    Dziekuje za tyle pieknych zdjec!!! Teraz wiem juz na pewno, ze musze ja kupic... A tak apropo to sobie ja niezle cenia jak na ksiazke z przed 15lat xD, ceny sie zaczynaja od 60zl !@

    Pozdrawiam i zycze milego dnia!

    --
    tgchan.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam taką książeczkę . Były jeszcze nagrania do tego podręcznika na kasetach , których poszukuję

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Marta Słomiak7 stycznia 2019 11:22

    Doskonale pamiętam tą książkę i jestem zdania, że ja osobiście z niej dużo się nauczyłam. teraz moje dzieciaki zapisałam na kurs https://lincoln.edu.pl/warszawa/jezyk-angielski/kurs-angielskiego-matura-intensive aby już zaczęły się przygotowywać do matury z języka angielskiego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Urszula Adamska14 stycznia 2019 19:42

    Książka to taka podstawowa forma nauki i oczywiście jest nadal stosowana. Chociaż ja spotkałam się z metodą używania https://www.jezykiobce.pl/angielski/1120-angielski-gramatyka-aplikacja-mobilna.html czyli aplikacji do nauki języka angielskiego.

    OdpowiedzUsuń
  8. Co by nie było to jak najbardziej warto jest rozpocząć naukę języka angielskiego. Jak czytałem także na stronie http://chichotkitrzpiotki.pl/2020/08/szkola-jezyka-angielskiego-dla-dzieci-ja-wybrac-zaczac.html# to tam doskonale opisano to jak wybrać odpowiednią szkołę językową dla naszego dziecka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja również pamiętam tą książkę i pewnie jakbym dokładnie poszukała to myślę, że jeszcze ją znajdę. Na ten moment rozważam wysłanie mojego dziecka na naukę języka angielskiego. Po zapoznaniu się z wpisem https://miniaturowa.pl/nauka-angielskiego-dla-dzieci-gdzie-sie-uczyc/ również wiem, że moje dziecko będzie chodziło do szkoły językowej.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zeskanuja całą i wrzuc na chomikuj.

    OdpowiedzUsuń
  12. Długo nie mogłem sobie przypomnieć tutułu mojej ulubionej ksiązki do angielskiego z dzieciństawa aż tu magle mnie olsniło dziś rano. Wygooglałem i oto jest! Dzięki za umieszczenie zdjęć :) To był świetny podrecznik.

    OdpowiedzUsuń