sobota, 21 grudnia 2013

Zimowo, świątecznie i bajecznie

Dzisiaj znowu będzie dużo o zimie, której u nas jakoś jeszcze nie widać i według prognoz nie zobaczymy jej przynajmniej do końca roku, ale warto sobie przypomnieć jak wygląda :-( A jak zima to muszą być też święta, które jak wiadomo najbardziej lubią dzieci. Jako dziecko zawsze spędzałam je w domu dziadków na wsi i pamiętam do dziś, że z tej okazji Dziadek własnoręcznie kupował w  sklepie GS-u skrzynkę oranżady wyborowej i nigdy nie pozwalał mi jej pić po przyniesieniu ze sklepu, tylko najpierw stawiał ją na kuchni, żeby się trochę podgrzała :-))) Kochany Dziadziuś, nie chciał, żebym zachorowała, a mi jakoś nie przeszkadzało wtedy picie takiego podgrzanego "szczocha".
 Zawsze na święta były w domu też pomarańcze, które dostawało się w paczce z zakładu pracy rodziców lub po które sami wystawali w kilometrowych kolejkach, kiedy coś rzucili na sklep. To były czasy..człowiek się musiał o wszystko wystarać i nastać swoje w kolejce mimo, że miał pieniądze tudzież durne kartki, które wprowadzono na zakup chyba wszystkiego oprócz chleba..

No, ale wracając do samych świąt to zawsze było fajnie - do późnego popołudnia hasałam w śniegu po pachy lub lepiłam bałwana, a potem razem z siostrą niecierpliwie wypatrywałyśmy pierwszej gwiazdki. Jakie to były emocje..Po kolacji zawsze przychodził Mikołaj z prezentami, tzn. mój wujek w przebraniu, kazał mówić wierszyk i wtedy dostawałyśmy prezenty. Najbardziej w pamięci utkwiła mi lalka typu Barbie, która była piosenkarką, w dłoni dzierżyła mikrofon, a do zestawu dołączona była kaseta z jej nagraniami. Nie wiem skąd rodzice ją wytrzasnęli, ale pewnie z Pewexu albo z kultowego już dziś bazaru Różyckiego, na którym w ciężkich czasach można było dostać wszystko :-) Bardzo podobał mi się taki prezent :-)

 W moich książkach z tamtych czasów znalazłam parę wierszyków i opowiadań, które bardzo lubiłam.Zacznę od podręczników do polskiego z klas 1,2 i 3.








































Uwielbiałam przygody Jędrka, a świąteczne zakupy to taka urocza historyjka :-)

Szczególnie do gustu przypadło mi opowiadanie "Zielonookie Diablątko" ;-)





























































 Ten wierszyk jest po prostu świetny :-)



































 Bardzo lubię tę ilustrację - Łazienki - miejsce spacerów mojego dzieciństwa...







































A to wierszyki, które znalazłam w książkach "Uśmiechy roku" Jacka Krakowskiego i "Wojtusiowej izbie" Janiny Porazińskiej. Najbardziej oczywiście przypadł mi do gustu "Śnieżny Kot" ;-)























Na sam koniec zostawiłam książeczkę, o której zapomniałam i którą "odkopałam" przez przypadek, a mianowicie "Wigilijny wieczór". To sympatyczna książeczka, w której mała dziewczynka pragnie otrzymać upragniony prezent z Pewexu ;-) Przekonajcie się, czy jej marzenie się spełni..














































A u nas świąteczne porządki, jak zwykle można liczyć na blogowego i nie tylko asystenta - pana Kubusia, który tak pomagał w porządkowaniu szafy, że aż zasnął:




















Ale szybko się obudził i sprawdzał czy świąteczny wianek się jeszcze nadaje:





















Panda natomiast postanowiła nie angażować się w świąteczne sprzątanie, ze swojego kocyka przejęła dumną rolę obserwatora ;-)



















Może bardziej zainteresuje ją ubieranie choinki...

niedziela, 15 grudnia 2013

Srebrne gwiazdki...

Dzisiaj będzie bardzo zimowo, a to za sprawą zbioru wierszyków Ewy Szelburg - Zerembiny "Srebrne gwiazdki" i ślicznych ilustracji Zbigniewa Rychlickiego. Za oknem niestety jest mocno jesiennie, szaro, buro i deszczowo, a mi już trochę brakuje śniegu i tej niezwykłej ciszy kiedy zaczyna padać i robi się tak jakoś magicznie... 
Ta krótka książeczka przenosi mnie na chwilę do czasów dzieciństwa,  kiedy na święta  zawsze była porządna zima z mrozem i śniegiem, można było ulepić bałwana, poślizgać się na ślizgawce i wytarzać się z siostrą w śnieżnym puchu :-)


















































Pamiętacie te tańce dookoła choinki? W szkole był to co roku program obowiązkowy ;-)






Trzymam kciuki, żeby tak zimowo zrobiło się w Święta ;-)

sobota, 7 grudnia 2013

Ukochana książeczka z dzieciństwa

Każdy z nas ma chyba jakąś ulubioną książkę z dzieciństwa, która kojarzy mu się szczególnie miło, sprawia, że robi nam się ciepło na sercu i wywołuje ten szczególny rodzaj nostalgii - dzięki niej cofamy się w czasie do naszych beztroskich, cudownych lat, kiedy po prostu byliśmy dziećmi i poznawaliśmy świat.
Dla mnie taką szczególną książeczką jest "Moja wnuczka" autorstwa Jana Sztaundygera, z przepięknymi ilustracjami pani Marii Orłowskiej-Gabryś. To przede wszystkim ze względu na te świetne ilustracje książka podbiła moje serce. Szkoda, że dziś już nie ilustruje się książek w ten sposób :-( Dla mnie ilustracje pani Marii czy Jana Marcina Szancera to po prostu małe arcydzieła, zwieńczające czytaną treść bajki, wiersza czy opowiadania, po prostu takie wisienki na torcie :-)
Ja dostałam swoją książeczkę chyba od dziadka ( niestety zbyt dobrze nie pamiętam, bo miałam wtedy 5 czy 6 lat). "Moja wnuczka" to zbiór sympatycznych wierszyków o wnuczce autora -Dorotce. Książka wpłynęła na mnie w takim stopniu, że chyba do 8 czy 9 roku życia moim marzeniem było mieć na imię Dorotka :-) Potem jakoś udało mi się w końcu zaakceptować swoje imię i nawet je polubić.

Tak wygląda okładka książeczki:























A oto wierszyki - o Dorotce, jej codzienności, a także o wielu innych sprawach, widzianych oczyma dziecka:























Kiedy byłam dzieckiem najbardziej podobała mi się ta ilustracja. Ach, te motyle we włosach :-)













Bardzo podoba mi się ta ilustracja lasu i grzybków...






 
Szkoda, że książeczka jest krótka - chętnie bym pooglądała więcej takich pięknych obrazków...