Moja mama, porządkując ostatnio strych u dziadków trafiła na książeczkę z mojego dzieciństwa, która została jakby to powiedzieć, dotknięta zębem czasu, a dokładniej rzecz biorąc ząbkami myszek :-) Łaskawe gryzonie zadowoliły się jednak tylko kawałkiem okładki, zostawiając resztę w spokoju, dzięki czemu dziś mogę książeczkę pokazać Wam na moim blogu. Jest to zbiór wierszyków autorstwa Bałorusina - Aleksieja Pysina, wydany w 1985 roku w ZSRR, a konkretnie w Mińsku.
Co prawda książeczki z czasów dzieciństwa nie bardzo pamiętam (kojarzę jak przez mgłę) to bardzo spodobały mi się wierszyki i bardzo ładne i barwne ilustracje pana Jaugena Żylina.
W większości wierszyki dotyczą przyrody - bohaterami są najczęściej ptaki, ryby, żaby, zając, kot czy grzyby i żurawiny, jednak pojawiają się także wierszyki o dzieciach, zabawie i ich codziennych sprawach. Zapraszam zatem do oglądania szczęśliwie odnalezionej po latach książeczki:
niedziela, 18 października 2015
sobota, 14 lutego 2015
Niezapomniania podróż
Witam po bardzo długiej przerwie spowodowanej licznymi zmianami i zawirowaniami w moim życiu :-) W ciągu paru miesięcy zmieniło się w nim tak wiele, że czasem samej trudno mi w to uwierzyć...
Jednym z niewątpliwie najważniejszym i najprzyjemniejszych wydarzeń była daleka podróż, którą śmiało mogę nazwać podróżą życia, przynajmniej do tej pory ;-) Choć podróże z moim blogiem nie mają za dużo wspólnego poczułam potrzebę, żeby podzielić się z Wami moimi wrażeniami z pięknej Tajlandii, w której spędziłam niemal cały listopad, uciekając przed przygnębiającą jesienną aurą.
Czy wyjeżdżając gdzieś mieliście kiedyś wrażenie, że przenieśliście się do innego świata? Ja właśnie takie miałam będąc w Tajlandii, gdzie wszystko było niesamowicie barwne, ciekawe i egzotyczne. Ulice pełne ludzi, kolorowe bazary, pyszne jedzenie, niezwykłe buddyjskie świątynie, niesamowite krajobrazy niczym żywcem wzięte z reklamy Bounty, przepiękne kwiaty i motyle - to wszystko o czym myślę gdy zamykam oczy i myślę o swojej podróży.
Pierwszym miejscem, które odwiedziłam był Bangkok, który przyznam szczerze szczególnie mnie nie zachwycił. To przede wszystkim ogromne, azjatyckie miasto, pełne zakorkowanych ulic, wieżowców i śpieszących się ludzi. Jednak jest parę miejsc, których nigdy nie zapomnę, a przede wszystkim Wielkiego Pałacu Królewskiego, który jest kompleksem niezwykłych budynków. Gdy się tam znalazłam poczułam się jak w pięknej baśni...
Podobnie zresztą czułam się niemal we wszystkich buddyjskich świątyniach, w których można obejrzeć niezwykłe posągi Buddy -leżące, siedzące, małe, duże, ogromne, złote, srebrne, szmaragdowe, kamienne, ubrane w szaty, stare i nowe... Poniżej zdjęcia z kilku świątyń, które odwiedziłam (Bangkok, Ayatthaya, Chiang Mai).
Niezwykle barwnie prezentowały się azjatyckie bazary - spodobał mi się bardzo tzw. floating market, na którym handel odbywał się na wodzie, a można tu było dostać wszystko - od mydła do powidła, a nawet zrobić sobie zdjęcie z wężem ;-)
Morze Andamańskie i jego wyspy to jedna z najpiękniejszych kombinacji, które kiedykolwiek widziałam - niesamowity kolor wody, jaśniutki piasek, skały wystające z morza, cumujące przy brzegu charakterystyczne tajskie łódeczki sprawiały, że zapierało mi dech w piersiach i nie wierzyłam własnym oczom, że świat może być aż tak piękny. Poniżej kilka zdjęć z półwyspu Krabi i okolicznych wysepek, które i tak w pełni nie oddają rzeczywistego piękna tych miejsc..
Słyszeliście kiedyś o kobietach z plemienia Pedaung znanych na świecie jako kobiety o długich szyjach? W rzeczywistości ich szyje wcale nie są długie - ważące ok. 6 kg obręcze po prostu łamią im obojczyki, przez co wydaje się, że ich szyja jest długa.Pierwsza obręcz zakładana jest dziewczynkom w wieku 5 lat, druga i kolejne gdy kończą 10 - to także ostateczny czas decyzji dla dziewczynki czy chce kultywować tradycję "ozdabiania" szyi.
Jednym z niewątpliwie najważniejszym i najprzyjemniejszych wydarzeń była daleka podróż, którą śmiało mogę nazwać podróżą życia, przynajmniej do tej pory ;-) Choć podróże z moim blogiem nie mają za dużo wspólnego poczułam potrzebę, żeby podzielić się z Wami moimi wrażeniami z pięknej Tajlandii, w której spędziłam niemal cały listopad, uciekając przed przygnębiającą jesienną aurą.
Czy wyjeżdżając gdzieś mieliście kiedyś wrażenie, że przenieśliście się do innego świata? Ja właśnie takie miałam będąc w Tajlandii, gdzie wszystko było niesamowicie barwne, ciekawe i egzotyczne. Ulice pełne ludzi, kolorowe bazary, pyszne jedzenie, niezwykłe buddyjskie świątynie, niesamowite krajobrazy niczym żywcem wzięte z reklamy Bounty, przepiękne kwiaty i motyle - to wszystko o czym myślę gdy zamykam oczy i myślę o swojej podróży.
Pierwszym miejscem, które odwiedziłam był Bangkok, który przyznam szczerze szczególnie mnie nie zachwycił. To przede wszystkim ogromne, azjatyckie miasto, pełne zakorkowanych ulic, wieżowców i śpieszących się ludzi. Jednak jest parę miejsc, których nigdy nie zapomnę, a przede wszystkim Wielkiego Pałacu Królewskiego, który jest kompleksem niezwykłych budynków. Gdy się tam znalazłam poczułam się jak w pięknej baśni...
Niezwykle barwnie prezentowały się azjatyckie bazary - spodobał mi się bardzo tzw. floating market, na którym handel odbywał się na wodzie, a można tu było dostać wszystko - od mydła do powidła, a nawet zrobić sobie zdjęcie z wężem ;-)
Niezwykłe były tu także zweirzęta - te żyjące na wolności i te dla których stworzono specjalne parki. Szkoda, że nie byłam w sezonie na motyle, bo są przepiękne i bardzo je lubię. Niestety widziałam tylko kilka, ale i tak mi się spodobały :-) Nie byłabym sobą, gdybym również nie sfotografowała kotów. Jeden z nich to prawie brat bliźniak mojego Kubunia ;-)
Bardzo podoba mi także wyspa Phi Phi, niemal całkowicie zniszczona podczas tsunami w 2004 roku. Nie ma na niej dróg asfaltowych czy nawet kawałka szosy - trzeba poruszać się pieszo lub rowerem, przez co jej klimat staje się niesamowity. Interesujące są również okolice samej wyspy - zwłaszcza plaża May Bay, na której kręcono film z Leonardo di Caprio "Rajska Plaża", niestety tak pełna turystów, że ciężko było zrobić sensowne zdjęcie (zdjęcia poniżej, od 14-19)
Słyszeliście kiedyś o kobietach z plemienia Pedaung znanych na świecie jako kobiety o długich szyjach? W rzeczywistości ich szyje wcale nie są długie - ważące ok. 6 kg obręcze po prostu łamią im obojczyki, przez co wydaje się, że ich szyja jest długa.Pierwsza obręcz zakładana jest dziewczynkom w wieku 5 lat, druga i kolejne gdy kończą 10 - to także ostateczny czas decyzji dla dziewczynki czy chce kultywować tradycję "ozdabiania" szyi.
To w wielkim skrócie moja podróż w nieznane...Bardzo bym chciała jeszcze kiedyś tam wrócić i mam nadzieję, że tak się tak stanie...
Subskrybuj:
Posty (Atom)