Dla mnie osobiście najbardziej pasjonujące w encyklopedii były ilustracje i zdjęcia - po prostu kwintesencja komunizmu :-). Z resztą jako dziecko nie bardzo interesowałam się długimi opisami. Po latach, a i owszem przeczytałam parę, niektóre bawią do łez.
Okładka patchworkowa z rysunków dzieci, oczywiście z patriotycznymi symbolami: Święto 1 -go Maja, dziewczynka z flagą, a także nieodzowni w czasach komunizmu górnicy (pewnie na Święto Barbórki) :-)
pierwsze strony:
A jak architektura, jako dziecko najbardziej fascynował mnie "Falowiec" w Gdańsku, teraz zdecydowanie willa "Pod Jedlami", która nadal jest tak samo piękna. W prawym górnym rogu znajdują się łapki Kubusia :-)
B jak Bałtyk...Zwróćcie uwagę na pomnik "Zaślubin Polski z Morzem. Kiedy ostatni raz byłam w Kołobrzegu parę lat temu to pomnik niewiele zmienił się od czasów komunistycznych :-) Ciekawe jak wygląda teraz.
Zapomniane już dziś, a jakże popularne w czasach socjalizmu czyny społeczne. Biedni obywatele, nawet w niedzielę nie dane było im odpocząć :-(
Zawsze bardzo mi się podobał rysunek tej dziewczynki :-)
Godło z orłem bez korony :-(
Coś na czasie i w sam raz dla mojego Taty :-)
Handel, a u dołu dobrze zaopatrzony sklep spożywczy, chyba jakiś flagowy sklep PRL-u..
Elitarna jednostka czasów PRL-u. Ja nigdy nie należałam i nie żałuję :-)
A te zdjęcia odkryłam całkiem niedawno. Trudno sobie dziś wyobrazić pracę na takich kompach :-)
Komunikacja miejska niby w PRL-u, a niektóre egzemplarze można było do niedawna spotkać na naszych ulicach :-)
Pamiętam taką "siłkę" u siebie w podstawówce, urządzono ją w latach 90-tych i była wielką dumą naszych wf-istów ;-)
Zawsze ciekawiły mnie tematy leśne, zostało mi do dzisiaj :-)
Fenomen pięcioraczków...ciekawe co dziś porabiają....
Milicja Obywatelska chyba nigdy nie cieszyła się sympatią społeczeństwa. Pamiętam jak w szkole zawsze uczono nas, że ze wszystkim możemy zwrócić się do pana milicjanta, zupełnie jak w kawałku Dezertera: "Spytaj milicjanta, on Ci prawdę powie, spytaj milicjanta - on Ci wskaże drogę"...
To tyle na dziś, ciąg dalszy nastąpi :-))
Ooo, jakie to fajne! A ja nie miałam takiego cuda :-(
OdpowiedzUsuńTak, encyklopedia jest świetna :-) Można zakupić na allegro w całkiem przystępnej cenie, na prawdę warto ;-)
OdpowiedzUsuńU mnie w domu jeszcze jest. U mamy mam na myśli. :) I na swoim książkowym blogu też chyba o niej pisałam. A może mam zamiar to zrobić? *zastanawia się bardzo głęboko*. ;)
OdpowiedzUsuńOk, poszukam u Ciebie :-) Ciekawa jestem jakie strony zapamiętałaś najlepiej :-)
OdpowiedzUsuńTo jest symbol epoki w jakimś sensie.
OdpowiedzUsuńMyślę, że z taką książką można przenieść się w czasie i nie będzie się miało żadnych problemów żeby połapać co i jak.
Kiedyś toto było moim marzeniem, a teraz... a teraz sobie kupiłem własną :) i też opowiedziałem z czym się kojarzy. Ten post u mnie (2012) nazywa się Born in the PRL.
Przeczytałam :-) Bardzo ciekawie piszesz. Rzeczywiście było coś w tym, że książki w PRL-u traktowało się jako lokata kapitału - pamiętam jak moi rodzice kupowali "spod lady" encyklopedię PWN w czterech paskudnych, szarych i grubych tomach oraz różne słowniki i byli z tego mega dumni. Cóż - dziś ma ona wartość jedynie sentymentalną, ale rodzice nadal trzymają ją w widocznym miejscu na półce z książkami :-)
OdpowiedzUsuńMialam taka encyklopedie ,ale potem mama pozyczyla i nie wrocila juz do nas .Bardzo ja lubilam i planuje sobie kupic :)
OdpowiedzUsuńSkoro to jest dla dzeci, to obrazków więcej trzeba.
OdpowiedzUsuń